Chleb od wieków jest jednym z najważniejszych symboli życia, pracy i wspólnoty. Towarzyszył człowiekowi w codzienności, w chwilach radości i smutku, w czasie świąt i zwykłych dni. Nie bez powodu w języku polskim mówi się „powszedni chleb” – to, co najbliższe, najpotrzebniejsze, a zarazem najcenniejsze. Dziś często traktujemy go jako coś oczywistego, zwyczajny produkt spożywczy, który zawsze znajdzie się na półce w sklepie. A przecież przez wieki był owocem ogromnego wysiłku, symbolem przetrwania i znakiem szacunku dla natury oraz ludzkiej pracy. Nie do pomyślenia było ukroić więcej chleba niż byliśmy w stanie zjeść, albo rozpocząć nowy bochen, kiedy poprzedni jeszcze nie został dojedzony.
Dawniej chleb otaczano niemal czcią. W wielu domach kładziono go na stole na specjalnym lnianym obrusie, nie pozwalano, by spadł na ziemię, a jeśli tak się zdarzyło – podnoszono go i całowano. Każda kromka była cenna, bo kryła w sobie trud rolnika, który orał ziemię, kobiety, która ugniatała ciasto, i piekarza, który czuwał przy gorącym piecu. Chleb łączył ludzi – dzielono się nim z ubogimi, przynoszono jako dar powitalny czy znak pojednania. Był też obecny w obrzędach religijnych, gdzie stawał się metaforą życia samego w sobie.
Dzisiaj z szacunkiem do chleba bywa różnie. Nieraz z kontenera na śmieci wystają bochenki chleba, zwłaszcza kiedy święta dobiegają końca. Ci bardziej religijni pakują pieczywo do reklamówek i wystawiają obok śmietników. Nikt już nie przemierza mieszkań z pytaniem – „czy jest suchy chleb dla konia?”, jak to robił nieodżałowany Jarema Junosza-Stępowski w serialu „Wojna domowa”.
Można powiedzieć, że chleb był lustrem wspólnoty. Pokazywał, jak bardzo ludzie są związani z ziemią i jak bardzo siebie nawzajem potrzebują. Nie da się go bowiem stworzyć w pojedynkę – wymaga współpracy wielu rąk i harmonii z naturą. W tym tkwi jego metaforyczna siła: chleb jest jak most pomiędzy człowiekiem a światem, jak codzienna modlitwa, której słowa nie muszą być wypowiadane, bo zawierają się w prostym geście łamania kromki.
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba…
Tęskno mi, Panie…
– pisał Cyprian Kamil Norwid.
Gdzie dzisiaj podział się szacunek do chleba? Czy zapomnieliśmy już jakim darem jest?
Dziś, w czasach obfitości, często zapominamy o tym znaczeniu. Kromki lądują w koszu, bo kupujemy za dużo albo wybieramy świeższe pieczywo. Jednak szacunek do chleba to szacunek do własnych korzeni, do pracy i darów ziemi. Może warto spojrzeć na niego jak na mały cud codzienności – prosty, a zarazem pełen ukrytego sensu.
Chleb jest jak nić, która spaja pokolenia. Nasi dziadkowie i pradziadkowie całowali go z wdzięcznością, my zaś możemy nauczyć się od nich uważności i wdzięczności wobec rzeczy zwykłych. Bo chleb to nie tylko pokarm dla ciała – to symbol pokory wobec życia i dar, który przypomina, że prawdziwe bogactwo kryje się w prostocie…. Bo chleb jest znakiem człowieczego trudu… Bo szacunek do chleba to również szacunek do ciężkiej, codziennej pracy i do naszego dziedzictwa kulturowego…


