Ale to najcenniejsze – właśnie masz

utworzone przez | kwi 18, 2025 | Wydarzenia

Bo… czasami ktoś po prostu wychodzi. Zamykają się drzwi, krok cichnie na schodach i nawet przez ułamek sekundy nie przyjdzie nam do głowy, że to dziś… To dziś było ostanie „do zobaczenia”, ostatnie „kocham”, Ostatnie „nie czekaj na mnie z obiadem”. Nie przyjdzie nam do głowy, że wszystko było dziś ostatnie. 

…że więcej nie będzie… choć zostało jakieś niedomknięte zdanie i jakieś plany na potem i marzenia… wspólne. Choć miało być jakieś później… jakieś potem… jakieś razem. 

Bo czasami… po prostu, ktoś jest a potem uporczywie go nie ma.  Bez znaku, bez pytania, bez ostrzeżenia, bez gromu z jasnego nieba… w zwyczajny poranek. W zwykły dzień. Bez pożegnania.

I to odejście boli najbardziej. Ta niespodziewana pustka, bez formy. Ten żal, że przecież tyle jeszcze chciałoby się powiedzieć…. Tyle wspólnie „nażyć”… tyle przeprosić, odwołać i nie trzymać się swego… Tyle chciałoby się przytulić… tyle nazbierać na potem… na zapas. Tyle opóźnić. 

„Gdy ktoś kto ci jest światełkiem gaśnie nagle w biały dzień” … I zostawia, ból, którego nie można wypłakać. Bezsilność, której nie da się zapobiec. W każdej komórce ciała, w dziurawym już sercu… w duszy…, kiedy jeden ułamek sekundy, jeden oddech zmienia wszystko. 

Codzienność uśpiła naszą uważność.

Choć ludzie mówią czas leczy rany, ale jak wstać rano i oddychać, kiedy to on miał kiedyś pisać do ciebie – z wakacji, z dorosłości, z życia. A ty stęskniona, czekająca, zamartwiająca się, ale zawsze pewna, że wróci…

Ludzie mówią czas leczy rany, ale jak budzić się w świecie, który nigdy nie będzie już pełny. Dźwięk, zapach, nawet cisza, wszystko stało się inne. Obce. Jak zostać z pytaniami bez odpowiedzi i miłością, która nie wie, gdzie ma pójść. Dokąd?

„Bo ta nieobecność jest, jak tłumy ludzi

Wszędzie jej pełno. W ogrodzie i mieście.

Wciąż otacza.”

Ludzie mówią czas leczy rany, ale ty szukasz kochanej osoby od początku dnia do jego końca w cichym powiewie wiatru, w świetle porannego słońca, w ptaku, który siada za oknem, wypatrujesz wśród chmur, licząc na najmniejszą wskazówkę. Na szelest. Na cokolwiek, byle tylko mieć tę pewność, że to jeszcze nie koniec.

Ale śmierć nie patrzy w kalendarz, nie rozróżnia pory dnia ani wieku. Nie pozwala dokończyć. Nie współczuje. Nie ostrzega. Zmienia wszystko w jednej chwili i zostawia nas z pytaniami, i z wyrzutami, żeśmy nie przewidzieli… żeśmy zmarnowali tyle okazji… tyle czasu… żeśmy lepsi nie byli. Zawsze zostawia niedosyt. Zawsze. 

A z nim niedosunięte krzesło, bo przecież ten ktoś miał zaraz wrócić… na stole niedopitą kawę, w przedpokoju kapcie i czapkę. Poduszkę, ciepłą jeszcze od snu, pluszową zabawkę, książkę przy łóżku. Łóżko w połowie puste. 

I ciszę tam, gdzie była rozmowa. I Wszystko, co było wcześniej, staje się nagle bez znaczenia. Czas dzieli się na „przed” i „po”, a to „po” jest miejscem, którego nikt nie chce poznać. O którym wielu woli nie słyszeć. Które weryfikuje przyjaźnie, pokazuje co ważne. Co niezastąpione. Co liczy się naprawdę. Co jest tu i teraz. 

Dlaczego o tym mówię? Bo zbyt często odkładamy życie na później. Mówimy sobie: „jeszcze zdążę”, „może jutro”, „kiedyś to zrobię”, „następnym razem”. A przecież nikt z nas nie ma gwarancji, że jutro w ogóle nadejdzie. Nikt nie obiecał nam jutra. 

Przesuwamy marzenia na później, rozmowy na potem, miłość na kiedyś…  A życie nie czeka. Nie pyta, czy jesteś gotowy. Dzieje się teraz. 

Więc przebaczaj, przytulaj, bądź obecnym. Nie czekaj na lepszy moment. Kochaj.  Nie czekaj na kolejny Wielki Tydzień, bo nie wiesz, czy ten nie jest ostatni. Nie przegap dzisiaj… Śpiesz się.  Ze słowami. Z czułością. Ze zrozumieniem. Z telefonem… Nie musi być idealnie – ważne, żeby było prawdziwie… żeby nie przegapić się nawzajem. 

Bo może już nie być dnia, w którym zadzwonisz do rodziców… bo może nie być poranka, w którym powiesz  bliskiej osobie „przepraszam”, albo kolejnego wieczoru, by przytulić dziecko. 

Nie szukaj sensu w wielkich planach, w dalekich celach, ale w zwykłych momentach – w śmiechu, w spojrzeniu, w ciszy o poranku.  W czułym dotyku, w trosce… w kanapce zrobionej komuś do pracy, w ciepłym szaliku na drogę… Tam mieszka sens wszystkiego. 

Tam mieszka miłość…

Czasami pośród hałasu, niedoskonałości, zmęczenia… tam mieszka miłość. 

Dlatego 

Ryzykuj. Mów, co czujesz. Uśmiechaj się. Zadzwoń, odwiedź. Powiedz kocham. Nie odkładaj. Żyj.  Spełniaj marzenia, przeproś. Nie przyzwyczajaj się do myśli, że wszystko będzie. Nie odkładaj na potem, na lepszy moment. Na kiedyś. 

Dziś jest dziś, jak będzie jutro nie wiesz. Ale to najcenniejsze – właśnie masz.

 

Barbara Stelmach-Kubaszczyk

film, projekt canva

 

Wszystkie kategorie

Wydarzenia

Z życia Kościoła

Nasze Szkoły

Z regionu

Rozważania

Historia – wspomnienia

Wywiady – rozmowy

Słowo na niedzielę

Jeśli jesteś pełen pasji,
pragniesz tworzyć wartościowe treści
i chcesz stać się częścią wyjątkowego zespołu,
dołącz do „Gwiazdki Cieszyńskiej”!

Znajdź nas

Dołącz do nas i naszych przyjaciół
na mediach społecznościowych