Boże Narodzenie, jedno z najważniejszych świąt w chrześcijaństwie, zaczęto obchodzić dopiero w IV wieku, po zakończeniu prześladowań wyznawców tej religii.
Początków świętowania należy szukać w Betlejem, gdzie w 328 roku wybudowano Bazylikę Narodzenia Pańskiego. Tradycja ta rozprzestrzeniła się później na cały świat chrześcijański. Pierwsze trzy wieki chrześcijaństwa koncentrowały się na celebracji Wielkanocy, uznawanej za najważniejsze święto liturgiczne. Dopiero w IV wieku, po edykcie mediolańskim i zakończeniu prześladowań, wierni zaczęli świętować Boże Narodzenie. W 328 roku w Betlejem poświęcono Bazylikę Narodzenia Pańskiego, wzniesioną z inicjatywy św. Heleny. W tym miejscu rozpoczęła się tradycja obchodzenia wigilii i pasterki. Patriarcha Jerozolimy udawał się w procesji do Betlejem, gdzie w Grocie Narodzenia odprawiał nocną Mszę Świętą. Po niej wierni uczestniczyli w całonocnym czuwaniu w bazylice. Pierwotnie Boże Narodzenie obchodzono 6 stycznia, jednak później święto przesunięto na 25 grudnia, co miało symboliczny związek z przesileniem zimowym. To przesilenie, kiedy noc ustępuje miejsca dniowi, interpretowano jako narodziny Chrystusa – światłości, która rozświetla mroki świata. W 335 roku tradycja świętowania Bożego Narodzenia dotarła z Betlejem do Rzymu. Stamtąd rozpowszechniła się na inne kraje chrześcijańskie, zyskując wyjątkowe miejsce w kalendarzu liturgicznym.
W Polsce pierwsze ślady obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia pojawiają się w średniowieczu. Początkowo były to głównie obchody religijne, z czasem jednak zaczęły przybierać bardziej rodzinny i lokalny charakter. Polskie tradycje, takie jak dzielenie się opłatkiem czy wigilijne 12 potraw, kształtowały się na przestrzeni wieków.
W uroczystość Narodzenia Pańskiego w bielskiej katedrze Mszę św. sprawował ks. biskup Piotr Greger wraz księżmi: Antonim Młoczkiem- proboszczem parafii katedralnej i Robertem Kasprowskim- sekretarzem ks. biskupa Piotra.
Homilię wygłosił ks. biskup Piotr, który zwracając się do wiernych powiedział:
„Warto, abyśmy się wznieśli ponad emocjonalny tylko nastrój Bożego Narodzenia. Trzeba, abyśmy z poziomu obłoków zeszli na twardy grunt naszej rzeczywistości. Takie zejście wydaje się być konieczne, ono jest uzasadnione nie tylko psychologicznie, ale i teologicznie, ponieważ narodzenie Syna Bożego dokonało się właśnie na takim gruncie. Boże Narodzenie to nie tło dla jakiegoś projektu marzeń, tak wspaniale prosperującego w mediach i hipermarketach jeszcze na długo przed okresem adwentu. To nie jest żaden sposób na chwilowe oderwanie się od codziennych realiów naszego życia, by zaraz do nich wrócić – często w jeszcze gorszym nastroju niż poprzednio. Boże Narodzenie to nie żadna fantazja ani piękna iluzja obecna gdzieś wysoko ponad naszym życiem. Wydarzenie z Betlejem, bardzo ściśle wpisuje się w kondycję ludzkiego życia! O tym mówi dzisiejsza Ewangelia. W jej centrum nie stoi fantazyjna postać Dzieciątka Jezus, ale Syn Boży, który przyjął ludzkie ciało, Bóg, który stał się człowiekowi tak bliski, jak to tylko możliwe, właśnie jako człowiek – i to już na zawsze, na całą wieczność, bo Jezus nigdy już nie przestanie być człowiekiem. To jest istota orędzia dzisiejszego dnia, a wszystko inne stanowi tylko niewiele znaczący dodatek, który czasem nam pomaga lepiej to wszystko zrozumieć; jeśli jest ono potraktowane niewłaściwie, wówczas zaczyna nam przeszkadzać, irytować, przynosi więcej szkody niż pożytku. Ten Bóg, który stał się człowiekiem, jest światłem oświecającym wszelkie ciemności świata – zapisał dalej ewangelista Jan. Narodzony Jezus przynosi swoje orędzie miłości i kładzie je właśnie w tę ciemność, którą sam przeżył i doświadczył jako człowiek; Boże światło przebija się w ciemność ludzkich serc, które nie chcą lub nie potrafią Go przyjąć. Jasno oświetlone żłóbki bożonarodzeniowe nie oznaczają, że na świecie nie ma ciemności, ale symbolizują Boże światło, które świeci we wszelkich ludzkich ciemnościach. Boże Narodzenie jest właśnie najbardziej potrzebne tym, którzy doświadczają jakąkolwiek ciemności, a takich ludzi nie brakuje. Czasem w wypowiedziach słyszymy, że są to dla nich najsmutniejsze dni w roku. Gdy inni cieszą się obchodząc je w rodzinnym gronie, oni w samotności przeżywają trudny czas udręki. To właśnie do nich Jan kieruje swoje orędzie pociechy, że światło świeci w ciemnościach, a ciemności go nie ogarnęły. Bóg nie siedzi gdzieś na niedostępnym tronie swojej boskości, spoglądając na ziemię z wysokości miliardów lat świetlnych, ale zstąpił właśnie w ludzką ciemność, w ludzkie życie; takie, jakim ono rzeczywiście jest na co dzień. Na zakończenie ks. biskup Piotr powiedział: „To jest prawdziwe orędzie tych świąt! Ono nie mówi tylko o jakichś zamierzchłych wydarzeniach sprzed ponad dwóch tysięcy lat, ale o nas, żyjących tu i teraz, i o naszym życiu, w które Bóg zstępuje z bogactwem swojej miłości. Bóg przychodzi na świat, wchodzi w dzieje człowieka jako człowiek, a przychodząc niczego nam nie zabiera, ale wszystko daje, a udzielając, w niczym nas nie ogranicza. Przychodzi, aby dawać: to co najcenniejsze, zawsze w obfitości, niczego nie oszczędzając.”
Posługę liturgiczną podczas Mszy św. sprawowali klerycy Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej, a uroczystą Eucharystię uświetnił śpiew chóru katedralnego pod dyrygenturą organisty Maćka Leśniaka.
Tekst i foto: M.Szpak